
Zaledwie kilka tygodni po tym, jak Emma Raducanu podkreślała, jak ważne jest częstsze granie z najlepszymi zawodniczkami na świecie, by rozwijać swoją grę, jej życzenie się spełniło – w najtrudniejszy z możliwych sposobów. W środowe popołudnie weszła na kort Philippe-Chatriera, by zmierzyć się z najcięższym wyzwaniem w swoim sporcie.
Starcie z Igą Świątek na jej twierdzy – kortach Rolanda Garrosa – okazało się zbyt dużym wyzwaniem. Brytyjka została rozgromiona przez światową liderkę i rozstawioną z numerem jeden zawodniczkę, która w imponującym stylu awansowała do trzeciej rundy po zwycięstwie 6:1, 6:2.
Świątek kontynuuje pogoń za jednym z największych osiągnięć w erze Open kobiecego tenisa – bezprecedensowym czwartym z rzędu tytułem French Open. Jej niesamowity bilans na paryskich kortach wynosi teraz 37 zwycięstw i tylko 2 porażki (95% skuteczności). Aż 33 z tych zwycięstw odniosła bez straty seta. Po tym jak w styczniu ograła Raducanu 6:0, 6:1 w trzeciej rundzie Australian Open, jej bilans z Brytyjką to już 5:0.
Przed meczem, w rozmowie z Timem Henmanem dla TNT Sports, tymczasowy trener Raducanu – Mark Petchey – został zapytany, co jego podopieczna musi zrobić dobrze, by mieć szansę na pokonanie Świątek. Odpowiedział bez wahania: „Wszystko.”
Już od pierwszych piłek było widać, jak ogromną presję wywiera Świątek. Raducanu rozpoczęła mecz agresywnie, serwując z pełną mocą. Jej pierwsza zagrywka osiągnęła 180 km/h – tyle samo, co jej najszybszy serwis w trzygodzinnym meczu pierwszej rundy. Drugi serwis – 158 km/h – również zrobił wrażenie. 22-letnia Raducanu pewnie wygrała pierwszego gema serwisowego i od razu próbowała narzucić swój forehand.
Pozytywne wrażenie nie trwało jednak długo. Przy serwisie Świątek, Raducanu ustawiła się bardzo blisko linii końcowej, próbując atakować szczególnie drugi serwis Polki – co jest kluczową strategią wobec Świątek. Jednak nawet z tym elementem miała ogromne problemy – efektowny topspin i wysokie odbicie na czerwonej mączce były zbyt trudne do opanowania.
Choć początkowo Świątek była nieco nierówna w wietrznych warunkach, szybko opanowała sytuację i całkowicie przejęła kontrolę. 23-latka nieustannie zmuszała Raducanu do gry defensywnej, miażdżąc ją swoim ciężkim forehandem z topspinem. Brytyjka próbowała grać szybciej i wchodzić w piłkę, ale wysokie odbicia sprawiały, że nie była w stanie ich skutecznie uderzać.
Łatwo powiedzieć, że zawodniczka bez presji powinna grać swobodnie, ale Świątek pokazuje takie dominujące występy niemal przeciwko każdej rywalce. To właśnie stała presja, jaką wywiera, jest jej największą bronią.
Nie tylko dominowała z linii końcowej, ale również świetnie broniła się przed próbami ataku ze strony Raducanu. Ta, zmuszona do ryzyka, zaczęła popełniać coraz więcej błędów, starając się uderzać coraz bliżej linii.
Raducanu już przed meczem trafnie zauważyła, że Świątek swoją grą „zawęża kort po swojej stronie i rozszerza go po stronie rywalki.” W środę przekonała się o tym boleśnie – mistrzyni z Polski pewnym krokiem zmierza dalej.
Trudno doszukiwać się pozytywów w tak dotkliwej porażce, ale nie można zaprzeczyć, że Raducanu poczyniła widoczny progres w ostatnich miesiącach – zarówno na kortach ziemnych, jak i w całokształcie swojej gry. Dzięki temu wróci do czołowej czterdziestki światowego rankingu – prawdopodobnie na 37. miejsce – i z optymizmem może patrzeć na sezon na kortach trawiastych, które należą do jej ulubionych. Jednak mecze z najlepszymi pokazują, jak wiele pracy jeszcze przed nią, by dogonić światową czołówkę.
W innych spotkaniach: Carlos Alcaraz pokonał Węgra Fabiana Marozsana 6:1, 4:6, 6:1, 6:2 i awansował do trzeciej rundy. Hiszpan dominował w pierwszym secie, później miał momenty słabości, ale ostatecznie nie dopuścił do niespodzianki i wciąż walczy o swój piąty tytuł wielkoszlemowy.
Z kolei Stefanos Tsitsipas, finalista French Open z przeszłości, sensacyjnie przegrał w drugiej rundzie z kwalifikantem Matteo Gigante z Włoch. Grek przyznał, że zawiódł przez własną niedojrzałość i musi „zacząć wszystko od nowa”. Gigante, 167. w rankingu ATP, pokonał go 6:4, 5:7, 6:2, 6:4 – to najwcześniejsze pożegnanie Tsitsipasa z turniejem w Paryżu od 2018 roku. – Guardian