Swiatek wraca na znajome korty i znów zachwyca w Rzymie

Recent Posts

Historia jasno pokazuje – Iga Świątek wchodzi właśnie w najlepszy okres sezonu.

Od 2020 roku zagrała dziesięć turniejów na czerwonej mączce w Rzymie i Paryżu, z czego aż siedem zakończyła z tytułem. W ubiegłym roku po raz trzeci w ciągu czterech lat triumfowała w Rzymie, a następnie zdobyła swój czwarty tytuł na Roland Garros w ciągu pięciu sezonów, wyrównując osiągnięcie Justine Henin z lat 2005–2007.

Po trudnym zakończeniu sezonu 2024 – zmianie trenera, krótkim zawieszeniu i utracie pierwszego miejsca w rankingu – Świątek zdołała ustabilizować formę. Wystąpiła już w ośmiu turniejach w 2025 roku i za każdym razem dotarła przynajmniej do ćwierćfinału.

– Na pewno cieszę się ze swojej regularności – powiedziała Świątek w poniedziałek dziennikarzom w Rzymie. – To jest coś, czego zawsze pragnę. Nie ma turnieju, do którego podchodzę nieprzygotowana. Czuję się tak samo stabilnie, jak w poprzednich sezonach. Ale oczywiście chcę też wygrywać – to również mój cel.

Rzym to idealne miejsce na rozpoczęcie dobrej passy. W czwartek Świątek pokonała włoską zawodniczkę z dziką kartą, Elisabettę Cocciaretto, 6:1, 6:0 – i zrobiła to w niespełna godzinę.

Polka wygrała 28 z 35 punktów przy własnym serwisie i nie musiała bronić ani jednego breakpointa. Było to jej 18. zwycięstwo z rzędu w Rzymie bez straty seta oraz dziewiąty „rowerek” (6:0) w tym turnieju. W sumie ma już 33 takie sety w turniejach rangi WTA 1000 – wyrównując rekord Victorii Azarenki.

W kolejnej rundzie zmierzy się ze zwyciężczynią meczu pomiędzy rozstawioną z numerem 29 Danielle Collins a Eleną-Gabrielą Ruse.

Choć trudno w to uwierzyć, Świątek wciąż czeka na pierwszy tytuł w tym sezonie – ostatni raz triumfowała w Paryżu wiosną 2024 roku. Po finale United Cup, gdzie przegrała z Coco Gauff, nie zdołała przebić się dalej niż do półfinału. Spośród ośmiu porażek dwie zadały jej Gauff, Mirra Andriejewa i Jelena Ostapenko, a pozostałe Madison Keys i Alexandra Eala.

Zazwyczaj początek sezonu był jej mocną stroną – od 2022 do 2024 roku wygrywała trzykrotnie w Doha, dwukrotnie w Stuttgarcie i Indian Wells, a także triumfowała w Miami i Madrycie.

W Rzymie dziennikarze z szacunkiem pytali, dlaczego sezon 2025 wygląda inaczej. Sama Świątek przyznała, że nie do końca zna odpowiedź.

– Jeden miesiąc nie czuję się dobrze z forhendem, inny z bekhendem – wyjaśniała. – Trzeba podążać za tym, co się czuje. W 2023 roku miałam sporo niepokoju. W 2024 skupiałam się głównie na igrzyskach. Teraz zmagam się z perfekcjonizmem. Chcę być bardziej zdyscyplinowana i podejmować trafne decyzje.

Choć porażki z Andriejewą w Dubaju i Indian Wells były uzasadnione – Rosjanka wygrała potem oba turnieje – trzy ostatnie przegrane bardziej zaskoczyły. Szczególnie porażka z 140. w rankingu Ealą w ćwierćfinale w Miami. W Stuttgarcie znów lepsza była Ostapenko, która prowadzi z Polką już 6:0 w bezpośrednich starciach. A przegrana 1:6, 1:6 z Gauff w Madrycie była jej najdotkliwszą porażką od sześciu lat.

– Miałam problem ze skupieniem – mówiła Świątek. – Nie poruszałam się dobrze. Wszystko się nawarstwiło. Ale to tylko jeden dzień – nie można przez to oceniać całego sezonu.

Świątek zapewnia, że dalej ciężko pracuje i wierzy w proces.

– Postaram się przywołać moje najszczęśliwsze wspomnienia z kortów ziemnych – dodała. – Mam taką relację „love-hate” z perfekcjonizmem. Czasem jestem na korcie, wyobrażam sobie perfekcyjne zagrania, a potem popełniam błędy. To frustrujące. Ale wiem, że jestem blisko. Muszę jeszcze trochę się popchnąć do przodu i nie dać się myślom. Nad tym właśnie pracuję. Zobaczymy, jak to się skończy.