
Po awansie na najwyższe w karierze 5. miejsce w rankingu ATP, Jack Draper przyznał, że zdrowy respekt, a nawet strach wobec rywali odegrał kluczową rolę w jego ostatnich sukcesach na światowych kortach.
Brytyjski numer 1 imponował już na początku sezonu 2025, dochodząc do finału Qatar Open, gdzie uległ Andreyowi Rublevowi. Kilka tygodni później Draper zaskoczył tenisowy świat, zdobywając tytuł w Indian Wells – największy triumf w jego dotychczasowej karierze.
Szacunek do rywala wyzwala w nim najlepszą grę
Londyńczyk świetnie radzi sobie również na kortach ziemnych, mimo że otwarcie przyznaje, że to nie jego ulubiona nawierzchnia. W ubiegłym tygodniu dotarł do finału Madrid Open, gdzie w trzysetowym boju przegrał z byłym wiceliderem rankingu, Casperem Ruudem.
Przed nadchodzącym turniejem w Rzymie 23-latek zdaje sobie sprawę, że wraz ze wzrostem pozycji w rankingu, wzrasta też presja. Draper twierdzi jednak, że strach przed rywalami działa na niego motywująco.
– Jest więcej obowiązków, więcej oczu zwróconych na ciebie – przyznał Draper. – Czuję się pewniej, spokojniej, chodząc po turniejach z poczuciem, że należę do czołówki, że mogę rywalizować z najlepszymi. To niesamowite uczucie, spełnienie marzeń.
– Zawsze bałem się wielu rzeczy, a zwłaszcza moich przeciwników. Ktoś może twierdzić, że to oznaka słabości czy wrażliwości, ale dla mnie to największa siła. Dzięki temu wiem, że wychodząc na kort, będę walczył o każdą piłkę z szacunku do tych zawodników.
– Niezależnie od mojego miejsca w rankingu, zawsze pozostaję sobą. Używam tego strachu i wątpliwości jako motywacji, żeby dawać z siebie wszystko w każdym meczu. Rankingi są ważne, ale wygrane w Masters 1000, turniejach rangi 500 i 250, a także półfinał Wielkiego Szlema z ostatniego roku to coś, co przypomina mi, że jestem dobrym graczem i nie mam się czym martwić – dodał Draper.